Złota myśl

"Nie każdy musi być chudy, najważniejsza jest akceptacja siebie, lecz niech nie będzie sztuczna oraz niech nie będzie pretekstem do zaniedbania zdrowia i powielania złych nawyków"

poniedziałek, 8 października 2012

Mielone i cukinia

Pychota!
Proste i przepyszne!

Mielone z indyka przyprawione tylko solą, pieprzem i czosnkiem suszonym usmażyłam beztłuszczowo, obok na patelni wylądowały plastry cukinii. Do tego przypadkowy pomidor, bo już miał dość leżenia, zieleninka (nać pietruszki) dla koloru, pieprz oraz sól. Cukinia usmażona do miękkości, ewentualnie podlana troszkę wodą.
Polecam!

piątek, 5 października 2012

Koniec odchudzania

Waga mi zastrajkowała!


Ups! fota do góry nogami, ale co tam... znaczy to, że zmiana frontu......!
Jemy! ale za to ćwiczymy i się nie ważymy, a dobrze się czujemy!

poniedziałek, 1 października 2012

Duszone warzywa jesienne

Pyszne, zdrowe, kolorowe. Czyszczenie lodówki.


  • Bakłażan
  • Cukinia
  • Cebula
  • Czosnek
  • Marchewka
  • Papryka
  • Pomidory sparzone bez skórki lub z puszki
  • Łyżka oliwy
  • Sól/Pieprz/Zioła

Na oliwie podsmaż cebulę i marchewkę i kolejno dodawaj pokrojone warzywa, łącznie z pomidorami. Przykryj przykrywką. Warzywa puszczą wodę, stworzy się sos. Jak już będą miękkie, przypraw do smaku.
Ja na okoliczność tej potrawy wykorzystuję pomidorki drugiej jakości, przejrzałe lub specjalnie kupuję przecenione tzw na zupę)

niedziela, 30 września 2012

Kurczak z porem

Danie może nie wygląda, ale jest smaczne. Odchudzając się, jedząc drób, trzeba urozmaicać dania, a zatem kombinuję.


Mięso z udka kurczaka
Por
Oliwa czosnkowa
Przyprawy

Ja przyprawiłam wcześniej kurczaka przyprawą do kurczaka.. bo miałam z początku inny na niego pomysł, ale można przyprawić tylko solą i pieprzem.
Na łyżeczce oliwy czosnkowej podsmaż trochę pokrojonego pora, posól. Dodaj uda i zakryj patelnię. Niech się duszą. Podlej trochę wodą jeśli por za bardzo się przysmaża. Trzymaj na małym gazie i przewracając co jakiś czas duś 20 minut. Dopraw całość na końcu według uznania.

Zielono mi....

Na zielono i smacznie - Brukselka z porem.
Brukselka jest lubiana, lub nie, ja lubię, a Por na jesień to super dodatek ale i główny składnik dań.
Miałam ugotowaną brukselkę z poprzedniego dnia, a że zakupiłam 2 ogromne pory, to skomponowałam coś bardzo smacznego.

Brukselki porcja ugotowana
Por pokrojony w plasterki
Natka pietruszki
Trochę wody
Natka pietruszki
Sól i pieprz
Sok z cytryny

Na patelni uduś pora, dodając wody troszkę zmięknie i się poddusi, dodaj brukselkę i duś wszystko parę minut. Przypraw solą i świeżo mielonym pieprzem, dodaj trochę soku z cytryny. Na końcu posyp natką pietuszki.

czwartek, 20 września 2012

Indyk czosnkowy w rękawie

Czosnkowo i soczyście!


Kilogram piersi z indyka
Rękaw do pieczenia
Główka czosnku
Przyprawa do drobiu.

Pierś podziurawić nożem i powkładać ząbki czosnku. Cały kawałek obtoczyć w przyprawie, ale nie za dużo, by nie wyszedł za słony. Włożyć do rękawa i na brytfankę. Piec w 190 stopniach ok 80 minut...

poniedziałek, 10 września 2012

Wrzesień Jesień

Ajajajjaaaaaj
Wrzesień - czas powrotów. Z wakacji, do szkoły, z letniego nastroju do spokojnego chłodu poranków... tak i ja wracam do diety i do odwiedzin salonu NH, innego tym razem.
Mimo trzymania się zasad ogólnych, nie było przekonania i trzymania się w ryzach. Motywacja osłabła i efekty przez to również słabsze. Brak ruchu wymuszony zabiegiem medycznym rozleniwia. Ale ruszam dalej wraz z powrotem do biura i powtarzalnych godzin pracy. Może i mój organizm lubi wagę ok 70tki, ja też dobrze się czuję jedząc ok 2000 kcal, a nie 1400 dziennie, ale na to będę mogła sobie pozwolić tylko w fazie stabilizacji i gdy często będę ćwiczyć. A z tym ciężko.. Zwariowane miasto i ogólnie czasu ciągle mało, ale nie ma co narzekać i się wykręcać. Ponoć najwięcej czasu mają Ci najbardziej zajęci.

Piję zatem syrop Cinarki, dojadam zakupione podlaskie wędliny (niekoniecznie dietetyczne) i szukając w sobie energii biorę się za walkę z ostatnimi kilogramami!

Miło jest usłyszeć - nie chudnij 10 kg, bo będziesz źle wyglądać. 5 wystarczy. Oby wreszcie się to udało!

wtorek, 21 sierpnia 2012

Mentalności

Ależ cudownie jest dostać pod nos.. Nie trzeba iść do sklepu i kupić, przytargać, przygotować, ugotować itp...... A taki hotel to nie dość, że przygotuje smakołyków od liku, to i trzyma w cieple, i potem pozmywa. Bosko!
Ale zgubne to jest na równi z wygodą. Na talerz nakłada się dwa do trzech razy więcej.
Duży wybór skłania do chęci spróbowania wszystkiego. Gdyby nie było szwedzkiego stołu, a jedno danie, byłoby inaczej. Zasada - jedz co jest - działa tu jak lawina. Tu jest więcej, więc więcej się w siebie pakuje. Sama od tej zasady wcale nie odstaję. Kilkukrotne kursy do szwedzkiego stołu... Dwie kanapki z ciemnym chlebem i wędliną oraz warzywem, które jadam zazwyczaj na śniadanie, są tu absolutnie niesycące i jakieś takie mikroskopijne. Kurs zatem kolejny po jogurcik z musli i owocami oraz kawę. To powinno być na drugie śniadanie, ale tu nie ma drugich śniadań... zatem jem na zapas ;P. Dopiero powoli żute płatki dają znak do głowy, że jestem już najedzona. Ale oko leci do naleśników które wcina współśniadaniejedzący (...) I to jeszcze polane czekoladą! Zwariowali w tym hotelu. Gofry, naleśniki, dżemy, miody, bite śmietany!, owoce, frużeliny. Dobrze, że stanowisko z tymi smakołykami jest najdalej ode mnie :) Do tego pieczywa, sery i wędliny, różnorodne warzywa oraz jajka w postaciach kilku, pieczone kiełbaski i paróweczki...
Mielę moje płatki i rozglądam się wokół.. Ja kocham jeść, ale sąsiednie stoliki to chyba szykują się na wojnę. Śniadanie robi się wielodaniowym i wielopoziomowym świętem. A to tylko śniadanie! Na obiad jest jeszcze więcej!
Zgubi mnie ten hotel... póki co, trzymam wagę i nerwy na wodzy, zamiast ciasta lub deseru zjem owoc.. ale ile jeszcze wytrzymam to nie wiem.

wtorek, 14 sierpnia 2012

3 miesiace

Mija trzy miesiące odchudzania. Jak na tak długi okres, może nie ma się czym chwalić... 5 kg, które lata po kilogramie, dwóch, w górę i w dół, ale jestem zadowolona i z tego. Nie chodzę od 2 miesięcy prawie do dietetyczki i nie biorę suplementów NH, nie mam też czasu na ćwiczenia. Dopiero luz będzie we wrześniu. Hotelowe pyszne jedzenie ciężko jest ignorować, ale się staram. W domu potrawy jem tylko zgodne z dietą, czasami na mieście grzech jednak się zdarzy... zwłaszcza przy piwnym spotkaniu z przyjaciółmi. Zauważyłam że regularne jedzenie mi służy, nie chodzę już tak głodna i jem mniejsze porcje. Przy zwykłym tygodniu pracy jest o wiele łatwiej, wytrzymuję bez żadnej spinki.
Jeszcze raz polecić mogę ten zdrowy tryb żywienia. W całej rozciągłości!

piątek, 10 sierpnia 2012

Jajecznica

Kokokokoko


Może nie jest to chudziutka jajecznica, ale za to energetyczna. W sam raz na handrę i śniadanie przed wysiłkiem fizycznym.

2 jaja
Pół cebuli
2-3 pomidorki koktailowe
1 parówka light (np. z szynki)

Smażymy parówkę z cebulą, wbijamy jaja, dodajemy pokrojone pomidorki. Smażymy chwilę na małym ogniu do momentu kiedy satysfakcjonuje nas ścięcie jaj.
Sól, pieprz i gotowe.

Hotelowo

Aj aj.... ciężko ciężko
Praca obecnie nienormowana, siedzę w hotelu bo szkolimy ludzi i jedzenie jest wtedy kiedy jest przerwa i można iść na posiłek. Organizatorem bycie pociąga za sobą nieterminowość posiłków. A po za tym karmią tu cudownie, przesmacznie.. O ile wybieram rzeczy zgodnie z dietą, to jakiekolwiek mięsko jest z tłuszczem lub sosem.. winnym, śmietanowym, ale zawsze. Nawet warzywa duszone są tłuste. Szkoda.. Niemniej waga się trzyma, nie wzrasta. We wrześniu znów dni będą takie same i dieta będzie łatwiejsza do utrzymania..
Si ja..

niedziela, 29 lipca 2012

Witam po urlopie

To co fajne szybko się kończy.. jak zwykle, przeważnie.. jak zawsze :( Ale tydzień był boski! Było super! Słońce przez cały pobyt! Opalanie, lenistwo, obżarstwo.


Tylko jeden znajduję pozytyw z końca urlopu.... skończyło się też śmieciowe obżarstwo. Przyznam, że z chęcią wrócę do lekkiego jedzenia, bo od objadania słodkimi i tłustymi daniami rozbolała mnie ma wątróbka.


Dowód zbrodni........  I to nic, że zjadłam 1/8 gofra, skoro wciągnęłam bitą śmietanę z owocami.....
No ale urlop to urlop :P
Wiem, że przytyłam do 72, ale zważę się tradycyjnie w poniedziałek, znaczy dziś po południu, tak jak zawsze.
Skruszona wracam do diety, a obżarstwo żegnam na rok (mam nadzieję, że nie wcześniej :).





poniedziałek, 16 lipca 2012

DWA MIESIĄCE

Mija mi właśnie dwa miesiące diety. 6 kg w dół. Jestem zadowolona. Byłabym bardziej, gdyby nie spadek motywacji w okolicach weekendu... podjadanie i takie tam.. Ten weekend był chyba najgorszy. Przećwiczyłam się do tego i wszystko mnie boli. Nie mam jednak zamiaru stanu stagnacji przeciągać. Z poniedziałkiem walczę dalej ;) z małą suplementacją - wyjadam to co mi zostało.
Myślami już jestem nad morzem i nie myślę że tam przetrwam z dietą na 100 procent. Liczę, że na plaży będę wspomagać się warzywami i owocami, a obiado-kolacje zjadać niekoniecznie te najbardziej tuczące. A jeśli nawet.. to mam zamiar to wszystko wytańczyć! :)
Trzymajcie kciuki za pogodę.

niedziela, 15 lipca 2012

Zapiekanka z bakłażana i cukinii

Od jakiegoś czasu nosiłam się z zamiarem zrobienia dietetycznej zapiekanki.. Wreszcie myśl dojrzała. Polecić tez mogę w tym momencie 2 produkty które sprawdziły się znakomicie, że z miejsca się zakochałam i chyba znów coś z tym zrobię. Chodzi mi o drobiowe mięso mielone z Indykpolu, które ma niespełna 140 kcal na 100 g, oraz pomidory krojone w kartonie Pudliszek. W przepisie użyłam tych z czosnkiem i oliwą. Super sprawa. Nie ma w składzie żadnego E.. coś tam i nic nie trzeba więcej przyprawiać. To takie połączenie koncentratu z przecierem i przyprawami. Proste i gotowe. Zapewne sprawdzę ten produkt przy innej okazji.. do pizzy czy do makaronu.



Bakłażany dwa nieduże
Jedna średnia cukinia
Pomidory krojone Pudliszki (o smaku wybranym)
Średnia cebula
Pół kg mięsa mielonego z indyka
Mozzarella light lub ser żółty light (tu topiony z Lidla)
Pieprz, ulubione przyprawy.

Bakłażany i cukinię grillujemy. Na patelni podsmażamy cebulę i dodajemy mięso mielone. Jak się trochę podsmaży dodajemy pomidory z kartonika. Chwilę dusimy, przyprawiamy. Nie polecam podlewania dodatkowego wodą. Niech mięso z sosem będzie w miarę ścisłe. Podczas pieczenia warzywa wypuszczą wodę.
Na naczyniu do pieczenia (ja preferuję ceramiczne) wykładamy na dnie warstwę bakłażanów z cukinią.
Na to kładziemy pierwszą część mięsa, potem znów warstwa warzyw i kolejna mięsa.
Opcjonalnie pomiędzy warstwy można położyć trochę pokrojonej mozarelli, ale obawiam się, że ser smakowo zginie.
Na ostatnią warstwę mięsa wykładamy ser.

Wkładamy do pieca na termoobieg - 180 st. na ok. 30 minut. Pod koniec można zmienić na górne opiekanie. Tylko nie za długo by ser za mocno się nie przypiekł.. Co widać..

Zapiekanka wyszła rewelacyjna. Doskonale smakuje z sosem jogurtowo-czosnkowym na bazie jogurtu Bałkańskiego light. Jest według mnie najlepszy.

Nie wytrzymam, jutro zrobię kolejną!

 TaDAAAM!

wtorek, 10 lipca 2012

Galaretka z kurczaka

Nóżki wołowe wielu smakują, zatem kurczakowa galaretka rosołowa powinna smakować odchudzającym. Jest to naprawdę smaczne danie, ja osobiście bardzo je lubię. Przy okazji niedzielnego rosołku można odlać sobie trochę wywaru i zrobić danie doskonałe na kolację lub śniadanie do pracy.

Zatem porcja przeznaczona na galaretkę wedle uznania, tutaj przepis całościowy.

Mały kurczak
Warzywa rosołowe, tj. włoszczyzna
Przyprawy
Jajko ugotowane na twardo
Nać pietruszki
Groszku konserwowego garść
Żelatyna

Gotujemy rosół na kurczaku obranym ze skóry.
Z rosołu wyjmujemy kurczaka i warzywa, a płyn przelewamy przez sitko by oddzielić resztki warzyw itp.
Po ostudzeniu kurczaka,odejmujemy mięso od kostek. Marchewkę z rosołu kroimy w plasterki.
W zależności od upodobań przygotowujemy albo małe salaterki albo np. dwie większe miseczki. Kroimy jajko na 4 i rozkładamy do pojemników, sypiemy po trochu groszku, marchewki i natki z pietruszki, na to kładziemy rozdrobnione mięso z kurczaka.

Na zalewę proponuję przeznaczyć litr rosołu. Ilość galaretki zależna też jest od upodobań, czy ją lubicie, czy ma tylko pokrywać mięso. W każdym razie rosół przeznaczony na galaretkę przyprawić należy trochę mocniej. W magiczny sposób smak potem łagodnieje, tak że dodajcie jarzynki i pieprzu troszkę więcej niż gdyby rosół miał być jedzony z talerza. Do niego dodajcie odpowiednią ilość żelatyny, zgodnie ze wskazówkami na opakowaniu. Nie przesadźcie tylko. Zalewamy salaterki/miseczki z mięsem. Jeśli jest za mało płynu, dolej trochę rosołu już bez żelatyny. Z doświadczenia wiem, że i tak się zwiąże.
Przestudzoną galaretę wstawiamy do lodówki.

Mniam!

Resztę rosoły możesz przeznaczyć na zupę pomidorową lub wypić do kolacji :)




poniedziałek, 9 lipca 2012

6 z przodu

Bardzo się cieszę z wyniku, mimo tego, że nie korzystam obecnie z usług sieci NH. Mimo pogody, a przez to zatrzymywania wody (tak dziewczynom mówią Dietetyczki), udało się dojść do tego momentu, na który bardzo czekałam. Teraz ogrom pracy z utrzymaniem tej szósteczki i dojścia do 65 kg. I to mi absolutnie wystarczy.
Cieszę się, że zakorzeniłam w sobie chęć do sportu i spacerów. Jeśli tylko się nie spieszę, idę a nie jadę.. nawet 10 km. Wsiadam do autobusu gdy łydki mi odmówią lub stopy.. no bo przecież nie mam wygodnych butów codziennie ze sobą. Chciałabym by ta chęć na zmianę nie załamała się nawet przez wyjazd.. goferki...lody itp..

Czasem mam ochotę zjeść tabliczkę czekolady. Czasem mnie aż skręca. Nie lubię tych chwil. Chcę by dobre nawyki wygrały i zostały.




i jeszcze coś o grubaskach i nawykach

Grube nieporozumienie

i wklejam dyskusję z koleżankami

SL: chyba troszeczkę przegięte, z tego co wiem grubszymi nastolatkami w Europie ''ciesza sie'' Niemcy,Anglia i Chorwacja..

UW: niemniej artykuł pokazuje prawdę. Grubas nie jest happy, niezależnie od tego co mówi, może się akceptować, ale osobiście w to nie wierzę...bo obyczajowo zawsze będzie uznawany za gorszego i lepiej człowiekowi jest w chudszej skórze.

JN: hmmm ja napiszę tak: pracując z dziećmi i młodzieżą w szkole zauważyłam, że w każdej klasie są min. 3 osoby już otyłe ( nie z nadwagą, bo takich jest 50% klasy) i widzę jak się odżywiają, co jest w sklepiku szkolnym, co kupują. Niestety są to słodkie bułki, chipsy, batony i słone przekąski, popijają słodkim napojem....rzadko zdarza się, że widzę nastolatka czy dzieciaka jedzącego jabłko czy marchewkę lub z wodą w ręku...

UW: ja widzę na ulicy rzeczy, których nie widziałam w takiej skali jak sama byłam mała. W klasie była może 1 grubsza osoba.. a teraz aż rzucają się w oczy. To zaniedbanie.. a potem kompleksy u dziewczynek, błędne koło, zajadanie problemów i złego nastroju...

SL: wiadomo,ze duzo zalezy od rodzicow i fakt faktem: dzieci/dorosli na calym swiecie robia sie coraz grubsi...Oczywiscie USA,Nowa Zelandia sa w czolowce najgrubszych na swiecie,Uk jest na 3miejscu,pozniej Niemcy itp

SL: niestety...my w dziecinstwie mielismy wiecej ruchu, nie bylo komputerow wiec cale dnie spedzalo sie na swiezym powietrzu bawiac w berka/podchody/chowanego.... teraz malo ktore dziecko wie jak sie skacze na skakance czy gra w gume....

UW było źle jak w sklepach nic nie było, teraz jak jest, też jest źle.. :P

JN ja jestem już dzieckiem wychowanym na słodyczach przywożonych z importu, z Niemiec. Też byłam ta najwyższa i niestety najgrubsza w klasie, wtedy jakoś rodzice tłumaczyli sobie, że "wyrosnę" z tego, ale jak się okazało wyrosłam, ale na grubasa w wieku 20 lat. Dzisiaj jestem dumna z tego, że potrafiłam zmienić nawyki żywieniowe, schudnąć kilkadziesiąt kilogramów, by właśnie wyzbyć się kompleksów, o których UW napisała i wyglądać normalnie (bo zawsze mi się wydawało, że stoją moje koleżanki, a obok ja - słoń) Kiedyś to było swojego rodzaju zachłyśnięcie się nowościami, rodzice kupowali i paśli mnie, bo mówili, że oni tego nie jedli w moim wieku, mogli sobie tylko o tym pomarzyć, chcieli żebym ja miała lepiej. Jednak nikt nie zwrócił uwagi na moje tendencje do tycia i brak ruchu, bo z czasem wolałam posiedzieć na trzepaku czy u koleżanki niż ciekać po dworze. I tu koło się zamyka. Dzisiaj wszyscy żrą na potęgę i już kompletnie nic nie robią.

SL: oj słodycze z Niemiec...tez u nas było ich pełno...ale nasza mama jakoś starała sie nam je rozdzielać...to i tak nie przeszkodziło mi wyrosnąć na grubasa... z jednej strony to była taka hipokryzja ze strony mojej mamy...przy obiedzie,porcja dla dziecka jak dla doroslego i talerz trzeba bylo oddac pusty,bo jak to zwykle mama mawiała: my świnek nie mamy,zeby po nas zjadały...no i babcia... Dlatego tez staram sie ze wszystkich sil, żeby moja Hania nie przejęła złych nawyków żywieniowych...slodycze bardzo rzadko,za to duzo owoców i warzyw..

JN: Babcia hahahahhahaha....Babcia była moją "wybawczynią" kiedy człowiek już uzależniony od słodkiego nie mógł wytrzymać jednego dnia bez słodyczy, a rodzice nagle postanowili mi tego trochę ograniczyć :P Poza tym też znam temat "albo zjesz wszystko, albo naskarżę rodzicom, że nie chcesz jeść" albo "nie smakuje Ci? Friko byś chciała, tak?" :P Teraz babcia bardzo cierpi, że wnusia schudła i twierdzi, że ja chyba w anoreksję popadłam...i że oczywiście źle wyglądam :D

UW: Zatem kwintesencja:
Rozsądek
Konsekwencja
Niepowielanie złych nawyków


SL: Ja dodam jeszcze, że mam dwóch kuzynów - we trójkę mamy tą samą babcię. Jeden kuzyn to mój rocznik, a drugi jest 3 lata starszy. Wszyscy mamy podobny problem, żeby nie napisać ten sam. Po wakacjach czy feriach u babci wracaliśmy grubsi, okrągli czy jak kto woli spasieni. Do dzisiaj borykamy się z problemami z wagą...oni byli wychowywani podobnie do mnie, rodzice jeździli na Słowację czy do Czech po słodycze, potem wyjazdy do babci, mało ruchu, pierwsze komputery, gry i zastój, zero ruchu. Początek lat 90 i my pączuszki ;) Coś w tym jest, złe nawyki od samego dzieciństwa formują naszą postawę na całe życie, później człowiek pracuje nad zmianą znów latami...
Ja dopiero teraz z perspektywy czasu I doswiadczen wiem jakie bledy popelnialy nasze mamy/babcie..dlatego staram sie z calych sil,zeby moja Hania nie musiala przechodzic w szkole/na podworku przez to co ja..nie twierdze,ze nie je slodyczy w ogole,bo czasami na deser dostanie loda z polewa I posypka czy po szkole kupie jej jakiegos lizaka czy ciastko..jednakze nauczona jest tego,ze jesli sie naje I juz nie moze zmiescic to ma zostawic-nawet jesli sie naje po dwoch kesach.Tym bardziej,ze raz sie nie posluchala I zjadla cala torebke marshmellows na raz..skonczylo sie niezbyt dobrze:( teraz sama nawet wybiera owoca zamiast cukierka.W szkole tez ucza ich zdrowszego odzywiania I na przekaske daja I'm jablka,banany lub marchewki. Angielskie "5 a day":) 




czwartek, 5 lipca 2012

WYZWANIE

Podjęłam wyzwanie sama ze sobą.
Pierwsze - osiągnąć cel, tj. schudnąć do 65 kg i może jeszcze więcej.
Drugie - zobaczyć czy potrafię mieć płaski brzuch i uprawiać sport nie tylko okazjonalnie (a na początek - wytrwać na jednych całych zajęciach z brzucha)
Trzecie - racjonalnie zmienić swoje żywienie już na stałe

i Czwarte.. wytrwać na wyjeździe wakacyjnym...

Taaaaaa.. i to obecnie mnie zastanawia.. Jak wytrwać w miejscu, gdzie jest tyle smakowitych pokus, znaczy więcej niż zdrowego jedzenia (oby był gdzieś grill to jeszcze połowa sukcesu).
Jak nie skwasić innym życia, kiedy będą chcieli iść na pizzę. A ja co?.. a ja nieee.. a chodźmy gdzie indziej.. ja nie zjem...? no way! Nie dajmy się zwariować.. są wakacje.

Lecz jak wytrwać w spokoju widząc pachnącą bułę z pasztetem pochłanianą na śniadanie przez współmieszkańca? Jak nie skusić się choć raz na tradycyjny deptakowy goferek..
Nie podejrzewam siebie o tak silną wolę, by nie zjeść pysznej pizzy czy koniecznie RYBKI!.. i ciasteczka choć kawałeczka.

!No ale dieta! Postanowienie! Konsekwencja! Czarne-białe! Nie powinno być ustępstw!

Cierpienie w ciszy pozostaje........ by nie zatruć innym wyjazdu :P

Ile się da, tyle się da.. chyba taka pozostaje konkluzja.. i naprawić zepsute po powrocie..

ech.. Lody Soprano...

Kolorowy tuńczyk

Tuńczyk w puszce, to skarb turystyczny dla odchudzających się. Gdyby tak pomyśleć, bo nie ma dietetycznych konserw niewarzywnych.. A jeśli komuś jakaś przyjdzie do głowy, proszę mi napisać.
Popularne ciężkie sałatki na bazie majonezu mnie nie kręcą. Zatem często przeze mnie jedzona kolacyjna lekka i letnia wersja.


Puszka tuńczyka w zalewie naturalnej
Nieduży pomidor
Pół ogórka
Pół papryki
Mała cebulka
Sól, świeżo mielony pieprz
Suszony czosnek
Garść liści bazylii
Łyżeczka oliwy
Sok z cytryny

Warzywa kroimy, mieszamy wszystko, doprawiamy do smaku, polewamy sokiem z cytryny i oliwą.
Na kolację jak znalazł.

Słoneczny kurczak

Żółciutkooooooooo. Żółciutko jak na słońcu, gorąco jak w piekle.

Ludzie na diecie, kurczaka mają po dziurki w nosie. Trzeba urozmaicać sobie obiadki. Dziś kurzy biust po indyjsku. Zwłaszcza, że dziś jest dzień łapania za cycuszki :) Zatem biust w dłoń!


Porcja na 2 dni.

Piersi kurze lub indycze (do 400 g)
Czosnek
Curry/Kurkuma
Chilli
Sól i pieprz

Pierś kroimy, przyprawiamy i zostawiamy na noc. Potem smażymy. Można dodać na koniec trochę wody i jogurtu, zrobi się sos. Ewentualnie jeszcze go doprawiamy. Podajemy na kapuście pekińskiej.



środa, 4 lipca 2012

Uprzedzenia

Uprzedzenia do... również jedzenia. Skąd się biorą?
Kiedy mama wciska mi coś do paszczy, a ja krzyczę NIE, słyszę niezmienne:
- No spróbuj!,
- Nie! dziękuję!
- Jadłaś kiedyś?
- Nie i nie chcę..
- Dlaczego nie chcesz, jak nigdy nie jadłaś?, to jest dobre.
- Po prostu nie chcę.
- No chociaż kawałek.
- NIE!
i tak bez końca.....

Skądś to znamy?
Jedni kochają ozorki, inni mają odruch wymiotny na samą myśl, jedni nie pogardzą wątróbkami rybimi, inni nie wiedzą, że coś takiego istnieje. Nie mówię już o kuchniach orientalnych i robakach... i takich tam..
Dlaczego nie chcemy próbować nowości? Przez wygląd? Jemy oczami, widzimy nimi, coś nam się nie podoba, to nie tykamy, ale bigos piękny nie jest....

W dzieciństwie karmieni, wyrabiamy sobie pogląd na temat jedzenia, co procentuje, bądź nie w dorosłym życiu. Dlaczego w dzieciństwie karmiono mnie jałowa kaszą manną? Jak ja mam to lubić w dorosłym życiu skoro mam złe wspomnienia? Dlaczego nie dodano mi łyżki dżemu albo jakiś orzeszków, bakalii, tylko trochę cukru.. Mam niechęć do dziś. Próbowałam ją złamać kupując Smakiję. Przy takiej ilości śmietanki i cukru nawet smakuje. Dziękuję jednak mamie, że nie raczyła mnie owsianką.. taką brejowatą, jak z seriali... może nie znała przepisu, może sama nie lubiła... i może dzięki temu obecnie jem ze smakiem, bo potrafię ją smacznie ztuningować.
Kiedy wciska nam się w dzieciństwie szpinak, który optycznie i smakowo jest zmieloną trawą (takiej nie jadłam, ale pewnie tak by smakowała), oraz gorzką wątróbkę, to ja się nie dziwię, że tyle osób jej nie lubi.
Ja dopiero w dorosłości dałam tym produktom szansę, sama gotując.

Uprzedzenia biorą się znikąd i skądś. Siedzą w nas i tyle.
Trzeba dać tylko drugą szansę, by wiedzieć, że to jednak totalnie nie to!
Tak u mnie jest z kminkiem i anyżem..

wtorek, 3 lipca 2012

BÓB z vinegretem koperkowym i szynką


Bób....
Letni władca podwieczorków :) 
Jak przeczytałam, 100 g bobu ma 38 kcal.. 66... i 88... nie wiem, która znaleziona w sieci tabela słuszna, ale choćby raz czy dwa razy w tygodniu, wtedy gdy jest jego czas, gdy pojawi się na rynku, trzeba wyczarować coś pysznego. To co mi wyszło jest.. przepyszne.. z pewnością wrócę do tego pomysłu. Wyszedł spontanicznie, z tego co było.. 

200-250g ugotowanego i pozbawionego łupinek bobu
2 plastry chudej szynki
mała cebulka

tak z ciekawości zważyłam bób.. 200 g to ok 60 sztuk. Zgodnie z prowadzoną na forum dyskusją, bób na nh jest zakazany, bo ma wysoki Indeks Glikemiczny. Niemniej przepis zostawiam.



a na sos:
sok z cytryny
garść koperku
łyżka oliwy z oliwek
szczypta suszonego czosnku (można świeżego)
dobra sól morska
grubo-mielony świeży pieprz

Pokrojoną szynkę wraz z cebulką podsmażamy na patelni i wykładamy na bób. Sok z połowy cytryny mieszamy z oliwą, pokrojonym koperkiem i przyprawami. Ja lubię dużo cytryny. Mieszamy. Polewamy bób. Pieprz prosto z młynka warto dać na końcu bezpośrednio na potrawę.

Sami zobaczycie jakie pyszne....




poniedziałek, 2 lipca 2012

Owsianka cud miód

Owsianka kojarzyła mi się zawsze z szarą masą zalanych wodą płatków... Breją o konsystencji gęstego szarego kleju w którym stoi łyżka...
To co jem obecnie na śniadania nic tego nie przypomina. Moja wersja jest przepyszna i słodka. Ma trochę ponad 300 kcal lecz zawiera w sobie owoce suszone i owoc świeży. Daje porankowego kopa.




Gotowe owsianki, które zawierają w sobie mleko można zalać wodą. Łącznie to ok 200 kcal.
Ja korzystam w musli z orzechami i rodzynkami (Biedronka), gdzie 40 gram to 150 kcal. Kaloryczności do tego dodaje mleko (200 ml), suszona morela, śliwka oraz świeży owoc (gruszka, nektarynka, truskawki, kiwi).
Polecam Owsiankę na słodkie śniadanie, kiedy znudzą się kanapki. Osoby restrykcyjne mogą oczywiście korzystać z samych płatków bez dodatków ;)

4 łyżki płatków zalej gorącym mlekiem (niecała szklanka), jeśli masz ochotę dodaj słodzik.
Wkrój owoc. Jeśli chcesz pomóc jelitom dodaj 1 pokrojoną morelę i 2 suszone śliwki.


GRUBASYYYYYYYY

Na wstępie zaznaczę, że nikogo urazić personalnie nie chcę, lecz aż mną trzęsie...
Może przez dietę ostatnio bardziej..... rzucają mi się w oczy otyłe osoby.... na ulicy, w autobusie.. i budzi się we mnie złośliwość straszna chęci powiedzenia coś takiej osobie...
Wiem, osądzać się nie powinno, wiem, że sama jestem przy kości, lecz ja mówię o monsterach. Chodzi mi o nalane, tłuste do obrzydliwości, grube postacie. Przecież taka otyłość to zagrożenie zdrowia i życia.. Choroba! Faceci dyszący, śmierdzący.. Od samego stania w autobusie się pocą, a jak usiądą to na dwóch miejscach... I jeszcze żal czuję. Kobiety.. 40-50 lat.. krowy zaniedbane, aż przykro patrzeć. Krótko obcięte włosy, bezkształtne ciuchy, zero makijażu. Czy one nie mają potrzeby czuć się atrakcyjnie? Wychowanie na ziemniakach z sosem... i powielają to wśród swoich dzieci. Nie uwierzę, że to tylko choroba, cukrzyca itp..
Kobiety, mężczyźni, jestem złośliwa, trudno! Weźcie się w garść! Przestańcie wpieprzać najkaloryczniejsze rzeczy.. zadbajcie o swoje zdrowie i życie.. bo jak nie, rozstaniecie się z bliskimi szybciej niż myślicie, albo będziecie ciężarem schorowanym przykutym do łóżka... a ogólnie to przykro patrzeć..

i tak dodam jeszcze, że sama byłam z 140-o kg facetem i wiem dokładnie jak to w życiu jest. Ale do zmian, potrzebny jest "TEN DZIEŃ".. oby przyszedł.

Podobna opinia

Makdonaldyzm

czwartek, 28 czerwca 2012

PORADY na początek

Porad dotyczących odchudzania w sieci znajdziecie bez liku. O motywacji, o zasadach itp. Ale ja postanowiłam stworzyć listę własnych myśli, spostrzeżeń i zasad które mi pomagają. Są moje. Uznaję je za prawidłowe, bo nie od dziś czytam, słyszę, próbuję. A ty zrobisz co chcesz.

Zanim zaczniesz się odchudzać:

  • Nie myśl o diecie źle - nastawienie to połowa sukcesu. Nie myśl, że już nigdy nie zjesz pączka, że żegnasz pyszności tego świata bezpowrotnie, że będziesz chodzić głodnym. Tak nie jest! To po prostu zmiana! Na wiele rzeczy znajdziesz alternatywę, a nowe dania mogą stać się ulubionymi, a przy dobrym rozplanowaniu głodu nie będzie.
  • Określ cel i czas - bez tych elementów nie ma żadnego planu! Musisz konkretnie wiedzieć do czego dążysz. Realnie, spokojnie, nie wariacko. Może to być 5, 10 kg, lub konkretne centymetry. Nie śpiesz się, nie planuj chudnięcia na wesele za miesiąc. Pomyśl o wakacjach, sylwestrze, czy, urodzinach za 3-6 miesięcy. Chcesz zmienić się na stałe bez jojo!
  • Uwierz, że zmiana jest możliwa - ale nie tak jak do tej pory, tak na pół gwizdka. Uwierz na serio! Zmienisz tryb życia i odżywiania rozsądnie i na stałe!
  • Wypisz swoje słabości - czyli jedzenie które wiesz, że tuczy i jesz go za dużo (ciastka, czekolada, fast foody), podziel na grupy: zrezygnuję z łatwością, postaram się zrezygnować, kocham nad życie. Jeśli kochasz nad życie kurczaka w panierce, postaraj się znaleźć dla niego alternatywę. W sieci dostępne jest mnóstwo odchudzonych przepisów.
  • Sprawdź czy wiesz co tuczy - ogólnie zapewne wiesz, ale czy myślisz, że ryż jest taki dietetyczny ?, że owoce nie tuczą?, że płatki kukurydziane są super zdrowe... itp.? Poczytaj w sieci o kaloriach.. W fazie utraty wagi niektórych produktów ogólnie uznawanych za zdrowe należy unikać lub przyjmować w ograniczonych ilościach. 
  • Rozplanuj swój dzień na 5 posiłków co 3 godziny, zakładając, że ostatni posiłek zjesz 3 godziny przed snem.
  • Podmieniaj tłuste na chude - podstawowy myk i sposób na zmniejszenie przyswajanych kalorii. Żadna nowość. Zamiast śmietany to jogurt i najlepiej light (polecam bałkański), oliwa tylko z oliwek i niedużo, cukier zamień na słodziku, smaż na teflonie bez tłuszczu, duś smakowicie bez oleju, itp...
  • Nie przemycaj - łyżeczka masła się nie skurczy do kropelki, ciasteczko nie zrobi się niewidzialne. Jeśli tak będzie ciągle to cały wysiłek na nic. A z powodzeniem można z takich dodatków zrezygnować. 
  • Grzesz, ale tylko wyjątkowo. Niech nie będzie to nagminne, kostka lub dwie gorzkiej czekolady w totalnych chwilach kryzysu powinny pomóc, ale nie połowa tarty z bitą śmietaną. Sprzyjają ci owoce.
  • Staraj się trzymać pór posiłków - przekąski co godzinę? hm.. napij się wody, z czasem organizm się przyzwyczai, a jeśli głód doskwiera, zwiększ liczbę jedzonych warzyw.
  • Unikaj - co z oczu to z serca. To jest jednak prawda. Przez pierwsze tygodnie unikaj imprez z jedzeniem i alkoholem.
  • Miej zawsze wodę mineralną ze sobą - Pij 2 litry minimum.
  • Idź do dietetyka lub kup książkę o zdrowym odżywianiu a nie o kolejnej diecie cud, która wyklucza wszystko. Wykluczasz tylko mocno kaloryczne rzeczy, jak:
    •    tłuste  - wędliny, mięsa, sery.... majonez, gotowe sosy, śmietany itp.
    •    słodkie - ciastka, wyroby i... wszelkie pochodne...
    •    potrawy mączne - białe pieczywo i buły, makarony, pierogi, ryż. ALE! pamiętaj że pełnoziarniste mąki ci sprzyjają, pieczywo ciemne i ziarniste również. Może nie jedz ich bez ograniczeń, ale nie wykluczaj! Kasze choć są kaloryczne raz na jakiś czas jedz!
    •    ziemniaki, banany, winogrona i inne wysokokaloryczne, skrobiowe warzywa i owoce - unikaj na czas diety
  •  Jeśli nie wiesz co ugotować trzymaj się zasady niełączenia - jedz mięso z warzywami ale już nie z ziemniakami, zjedz kaszę, ale nie z sosem i mięsem, a z warzywami. Warzyw jedz dużo.
  • Rusz tyłek - dosłownie i w przenośni, zacznij od spacerów, truchciku, a może jest sport, który bardzo lubisz albo może przez wizytę w siłowni znajdziesz coś co pokochasz.

  • Nie panikuj. Polub dietę, wymyślaj przepisy, nie chodź głodny.



 I tak dla ciekawskich przykładowe menu



Plan ogólny 5ciu posiłków, przykłady:
śniadanie:
  • 2 kromki ciemnego pieczywa z chudą wędliną lub serem, górka warzywek (ogórek, pomidor, papryka)
  • chlebek z serkiem śmietanowym light i owocami
  • owsianka na mleku z owocami
2gie śniadanie:
  • owoc z jogurtem małym light plus błonnik
  • sok owocowy
obiad:
  • porcja mięsa chudego bez skóry 150-200 g., lub ryby uduszonej/upieczonej 200-250 g., a do tego warzywa, sałaty itp 
  • gulasz warzywny, np. kapusta duszona
  • kasza z warzywami
  • zupa jarzynowa na chudym mięsie
podwieczorek:
  • podobnie jak 2gie śniadanie, czy tez 
  • baton dietetyczny, 
  • jogurt mrożony z owocami 
kolacja:
  • jajecznica z 2 jaj z pomidorami
  • wędlina z warzywami
  • sok pomidorowy i odtłuszczone parówki
  • tuńczyk z sałatą
  • sałatka grecka
  • itp.


środa, 27 czerwca 2012

Przyjemność z diety

Dziś nie pierwszy raz byłam zaskoczona wspaniałością dietetycznego jedzenia. Ktoś by pomyślał, że zwariowałam. A NIE! Nie zwariowałam.
Kiedy jadłam co popadnie, przyjemność i zadowolenie pojawiało się w chwili zatopienia zębów w jagodziance z bitą śmietaną, czekoladzie, daniu obiadowym z sosikiem, frytkach i kurczaku w panierce... Kwintesencja grubego apetytu. Tłuszcz i cukier!
Podobnie myślą wszystkie grubasy. Gdyby nie czerpali z tego przyjemności nie byliby grubasami.
Grubasek jako Uzależniony o Diecie czyli Odwyku myśli w kategoriach straty. Że tych pyszności kalorycznych jeść nie będzie mógł, że te smażeniny, słodkości, mączne pyszności ktoś zabierze, a to przecież one dają poczucie przyjemności. Ale przecież człowiek po to rozum ma, by sobie znaleźć sposób na te poczucie straty. Dieta to zmiana na stałe w celu zmiany swojego życia. Zamian na coś lepszego!, a nie gorszego! Dobra dieta to dobre jedzenie, nie tylko w sensie odżywczym. Ma też smakować! Wtedy wszystko gra i sukces jest łatwiejszy do osiągnięcia. A jeśli nawet coś bardziej kalorycznego się zje, to nic. Ważne by trochę, a nie wielkie porcje. Potem można więcej pospacerować czy pojeździć na rowerze.. Ja mam więcej energii odkąd mniej jem. Sama się sobie dziwię, ale bardzo mnie to cieszy.

Dotychczasowe poczucie smaku można zweryfikować. Nauczyć się nowych. Ja nauczyłam się pić herbatę i kawę bez cukru. Wiele lat prałam sobie mózg, że nie lubię chipsów, przekąsek, mącznych placków i pierogów. Na tyle skutecznie, że teraz mi ich nie brakuje, a jeśli nawet to znajduję do nich alternatywę.

I dziś ja po raz kolejny znalazłam sposób na zadowolenie bez zbędnych kalorii. Może to nie bardzo danie NH, ale zdrowe. Owsianka z mlekiem i malinami. Myślałam, że odlecę! Ta na zdjęciu niestety z torebki, jako szybka opcja w pracy, ale w domu robić będę samodzielnie. 3 łyżki płatków owsianych (nie błyskawicznych) zalanych gorącym mlekiem, plus troszkę słodziku oraz kilka suszonych owoców oraz świeżych owoców. Ambrozja!

Grubasek na odwyku uczy się doceniać inne smaki. Wtedy jest bardzo zaskoczony, kiedy coś zdrowego jest też pyszne! I o to chodzi!



Chłodnik różowy bez boćwiny


 W lato niezastąpiony!!!!!!!! Dziś sobie o nim przypomniałam. Zdjęcie pożyczam z miłego bloga. Zapewne jutro wtrąbię chłodniczek na kolację.

Ogólnie poniżej opisana wersja jest dla osób, które nie lubią boćwiny..tych pływających farfocli. Jak ja. Robi się go szybko i prosto.

Kefir
Jajo ugotowane na twardo
Ogóreczek
Pomidorek
Koperek
Barszcz czerwony w proszku, przyprawy

Barszczu łychę rozpuścić w niewielkiej ilości wody i dodać do kefiru. Ocenić ostrość i ewentualnie doprawić jeszcze do smaku, również solą i pieprzem.
Ogórek i pomidor pokroić w kosteczkę, koperek drobniutko. Dodać do różowego kefiru. Na środek oczywiście niezastąpione jajo.
Mniamiiiiiii

niedziela, 24 czerwca 2012

6 tygodni

Ileż to już minęło.. no nono.. i ciągnę dalej.. ale przyznać muszę, że grzechów trochę więcej ostatnio jest. Chcę by ten sposób żywienia został lecz po trochu wprowadzam produkty w pierwszej fazie zakazane. Racjonalizuję się powoli, stabilizuję. Chcę wprowadzić kasze, fasolki, ziemniaczki itp... Okazuje się, że lód to wcale nie takie masy kalorii.. 130! i ma mniej węglowodanów niż baton dietetyczny zastępujący posiłek. Zatem zamiast podwieczorku lód jest według mnie OK... ale.. skoro już przy produkcie niedietetycznym jestem to nie wyprę się weekendowej rozpusty, piłam, jadłam i jest ok. Nie wpłynęło to na wagę.
Chwilami, jak tak na siebie patrzę to ze względu na spadek biustu i tyłka to ja nie chce ważyć jeszcze mniej. Pociągnę moooże jeszcze 5 kg.. Ćwicząc i jedząc. Jak będzie tak będzie. Najbardziej mi zależy, by zgubić brzuch. To by mi wystarczyło. Będę zatem ćwiczyć, ale nie mogę na siebie patrzeć jak nie mam czym oddychać, a jak siedzę na twardym to mnie samą sama ja bolę przez kościste cztery litery.
Po sobotnich ćwiczeniach na płaski brzuch jestem cała wielkim zakwasem, lecz nie chcę się poddać. Skoro zajęcia prowadziła dziewczyna na 6 tygodni przed porodem i się wcale tak bardzo nie oszczędzała, a ja nie dawałam rady, to znaczy, że wszystko jest możliwe, tylko konieczna jest konsekwencja i praca nad talią. Mam nadzieję, że energii mi nie zabraknie!

I zadanie na dziś...... Kupić  SKAKANKĘ :)!


i kupiłam skakankę oraz kilogramowe hantelki. Bardzo mi się podobały ćwiczenia na siłowni z nimi, to może w ramach walki z nudą, jeśli nie będę na zajęciach to coś wymyślę w domu oprócz sprawdzonych ćwiczeń :)
A na skakance wcale nie jest tak prosto.. wymaga to wielu godzin pracy by pięknie śmigać. No cóż. Wszystko przede mną.

Zważyłam się komisyjnie w domu na dwóch wagach. Komisja orzekła, że schudłam. Do 70,5!

sobota, 23 czerwca 2012

Kurczak pieczony na kapuście


Pomysł przekazany przez koleżankę Angelikę (...).

Kurczak jaki jest, każdy widzi. Obrany ze skóry i przyprawiony, pod nim leży kawał kapusty... Zabawne... Angelika zapierała się, że mówiła o kwaszonej kapuście, ja, że absolutnie nie było słowa kwaszona! Wzięłam zatem tą, którą miałam w lodówce - młodą surową. Wyszło smacznie, ale potem spróbowałam z kwaszoną. To dopiero super połączenie!!!!!
Próbujcie jak chcecie, ale to jest hicior!!


  • Kurczak bez skóry
  • Ulubione przyprawy (ja mam ekstra American Chicken) oraz zioła z parapetu
  • Kapusta (kwaszona) kilogram
  • Czosnek


Kurczaczka nacieramy przyprawami, dodajemy czosnek do środka i obok, ptaka kładziemy na kapuście i pieczemy ok 1,5 do 2 godzin w temperaturze 180 stopni C. Długość pieczenia zależy od wagi kurczaka.
Kurczak puszcza sos, kapusta mięknie i nabiera super smaku.

***Polecam też po prostu natarte przyprawą do kurczaka udka.***


MEGA!



czwartek, 21 czerwca 2012

Mielone kotlety indycze


Kto nie kocha kotletów mielonych? Takich smakowych.. mmm.. chyba tylko wegetarianin.

Przyznam szczerze że moje wczorajsze były wcale nie takie dietetyczne, bo na szybko i z papierka..... ale za to z w miarę chudej indyczyny.

Pół kilograma indyka mielonego
Garść zielonej natki z pietruszki
Mix do kotletów mielonych Knorr

Wymieszałam mięso z Mixem zgodnie z przepisem, dodałam natkę, uformowałam kotlety i wrzuciłam na patelnię. Potem podlałam wodą. Ten mix jest super! Wychodzi na to, że kaloryczność się przez niego zwiększa, ale na obiad kotlety plus same warzywa, to aż tak dużo kalorii nie będzie. A smak... super!
Średnio licząc, 500 g mięsa (600 kcal - średnio chude) i 224 kcal Mixa, to dzieląc na 4 porcje, wychodzi 206 kcal, czyli chyba ok. Dodając surówkę/sałatę, źle nie będzie.
Osobom przyzwyczajonym do mniejszego solenia, polecam dodać Mix do 600-700 g mięsa... mi wydawały się już przesolone, niemniej zawarte przyprawy i bułka tarta (niestety) nadaje super smak !!!! Konserwatystom polecam dodać tylko przyprawę do mięsa mielonego tego lub innego producenta, oraz pietruszkę i może cebulkę....


wtorek, 19 czerwca 2012

Kalafior za karę

Za karę obrzydliwa nędzna kolacja. Sama woda. Jak się grzeszy, to się pokutuje.


Kalafior
2-3 plastry żółtego sera odtłuszczonego
Szczypior, przyprawy

Ugotować kalafiora, na nim położyć ser i posypać przyprawami oraz szczypiorkiem. Zajadać z udawanym uśmiechem.

poniedziałek, 18 czerwca 2012

Gulasz pieczarkowy

W wersji podstawowej - gulaszna blado.. bo z kurczakiem bądź indykiem oraz cebulą. Wyglądają zatem.. monochromatycznie :)


Dostałam od  mamy ugotowany kawałek indyka. W lodówie czekały pieczarki. Zatem jutro dzień uderzeniowy pieczarkowy. Pieczarki w roli głównej. 
Wyszła mi duża porcja, na 3 posiłki.


Kawałek indyka czy też kurczaka bez skóry (ugotowanego czy uduszonego)
0,5 kg pieczarek

Cebula duża
Warzywa suszone
Ulubione zioła, sól, pieprz, czosnek


Pokroić pieczarki, cebulę i indyka. Najpierw podsmażyć bez tłuszczu pieczarki aż puszczą wodę i ta zacznie odparowywać, dodać cebulę i indyka oraz łyżkę warzyw suszonych. Wszystko razem dusić. Ewentualnie podlać wodą. Przyprawić.


W wersji wzbogaconej można oddać paprykę, oraz koncentrat pomidorowy, albo przeciwnie na biało - jogurt, ale to już po wyłączeniu gazu. 
Albo po połowie to i to.. Biało czerwony talerz ;) w sam raz dla odchudzającego się polskiego kibica.

Surimi Salad

Autorska sałatka z pałeczkami krabowymi... w sam raz na kolację. Paczuszka surimi 100g ma 120 kcal. Surimi jest tanie i doskonałe do sałatek.


Składniki zależą od wyobraźni i tego co się ma :) Tutaj:

Surimi
Ogórek świeży
Czerwona cebula
Bazylia
Natka pietruszki
Cytryna, ocet balsamiczny, sól, pieprz, suszony czosnek, łyżeczka oliwy

Pokroić składniki i wymieszać. Przyprawić do smaku. Można też dodać: paprykę, pomidora, ugotowane jajo, ogórka kwaszonego czy małosolnego.. zrobić zalewę jogurtową.. kolacja jak się patrzy.

Frajda i.... falstart

Nie lubię weekendów... tylko pod względem diety.

Za dużo się dzieje, jest zmiennie, nieprzewidywalnie i zazwyczaj kusząco. Nie jak w tygodniu, kiedy jem to co trzeba, nie ma wielu pokus, dzień toczy się zwykłym trybem, nikt obok nie wcina mi na widoku smakołyków, nie dobiegają mnie zapachy i obrazy pysznych ale kalorycznych dań... A w weekend gdy wychodzi się z domu, trafia się na to i owamto.....No i się skusiłam.. Sromotna klęska. Ale jak!!?!! jak dzikus, narkoman! Jak bulimiczka wtranżoliłam wieczorem ciacha.. Łapczywie aż do obrzydliwości..

Najpierw mamie trzeba było zrobić sernik imieninowy. Oczywiście ze śmietaną, cukrem i masłem. Oblizałam wszystkie garnki ooOOOOoczywiście.:P..... ale czemu ciasteczka ze spodu i nadwyżkę polewy musiałam zostawić w kuchni, zamiast oddać, wyrzucić..... whatever...mogłam pomyśleć, że to się zemści!
W niedzielę grill.. przyszli z kiełbasami, bułami.... mlaskali, pachnieli.... ok, skusiłam się na kanapeczkę z ciemnego pieczywa z grilla i piętkę kiełbasy na spróbowanie..
i czemu jak już była 21wsza, to musiałam po wodę wejść do kuchni i nadziać się na bułeczki i te właśnie pozostawione ciasteczka?
Jak wilk, jak nieczłowiek, narkoman, alkoholik.. na głodzie..... bez cienia wyrzutów.. bo w końcu nie mam poprzestawiane do końca w głowie, że nie ruszę, nie dotknę. Normalna baba na diecie.. rzuciłam się na słodycze.
A może to trzeba tak co jakiś czas, by nie zwariować.... awaryjnie kupiłam czekoladę 70% gorzką.. ale co z tego.. może dla mnie nie istnieć bo raz - nie lubię jej, a dwa - jak jest total atak to czekoladka może się schować, bo ma się chęć na coś innego i wciąga migiem...... no, a potem znów spokój... przez jakiś czas.. tak 2 tygodnie...
powoli.. oby do celu!










czwartek, 14 czerwca 2012

Frajda

Mam niesamowitą frajdę. Mimo, że po mnie ogólnie schudnięcia nie widać, to czuję schudnięcie po ciuchach. Zupełnie inaczej leżą. Luźniej, swobodniej. Szkoda tylko że biust maleje i żałuję, że nie zmierzyłam się na początku odchudzania. Forumowiczki są mierzone przez dietetyczkę na bieżąco. Ja nie. Trudno..

Zmieniłam stosunek do jedzenia, już nie wariuję ale spokojnie rozplanowuję, czerpię przyjemność z gotowania, zakupy są przemyślane i oszczędne. Każdy posiłek smakuje jak ambrozja. Myślałam że znudzę się, gdy każdy dzień na podobnych zasadach będzie wyglądał podobnie, ale nie! Jest ekstra. Ratują tez mnie dni uderzeniowe.

Wczoraj byłam na zajęciach zdrowy kręgosłup. Nie spaliłam kalorii, bo ćwiczenia spokojne ale super! polecam każdemu. Kalorie spalę kiedy indziej.


Za dokładnie 35 dni chciałabym wyglądać na tyle atrakcyjnie, by na plaży się miło smażyć!



środa, 13 czerwca 2012

Pierogi pełnoziarniste



Miałam w domu pół kilograma mąki pełnoziarnistej, znalazłam w sieci pomysł na pierogi i z kolegą stworzyliśmy te oto pyszności. Dobry z niego wałkoń, ja się męczyłam, a ten raz dwa cieniutkie ciasto wyczarował. A mocne ręce konieczne, gdyż ciasto nie jest tak sprężyste jak z mąki pszennej.

Ciasto:
Niespełna pół kilograma mąki pełnoziarnistej
50-100 ml gorącej wody
Szczypta soli

Farsz:
Kapusta kwaszona 200-250 g
Cebula duża
8-10 średnich pieczarek
Nać pietruszki
Sól i pieprz

Z mąki i wody zagnieść ciasto, wałkować i wykrajać koła.
Kapustę pokrojoną ugotować w wodzie i koniecznie odsączyć. Pieczarki i cebulę najwygodniej jest zblenderować, a potem podsmażyć i połączyć z kapustą. Farsz nie powinien być wodnisty. Przyprawić. Dodać pokrojoną natkę pietruszki.
Nakładamy farsz, lepimy pierożki.
Dla urozmaicenia kilka pierogów jest z truskawkami. Ponieważ owoce miękną trzeba spróbować wpakować w pieróg kilka sztuk.
Powodzenia.

Pierogi wrzucamy na wrzątek i gotujemy parę minut dłużej niż takie z mąki pszennej. Z powodzeniem 5-7 minut po wypłynięciu.

Roladki z twarogiem

Kolacja białkowa. Bez pieczywa. Wieczorny zastrzyk energii przed prasowaniem...

Kilka plasterków chudej wędliny
Pół kostki chudego twarogu
Nieostra cebula lub szczypiorek
Trochę kefiru lub jogurtu
Sól, pieprz, świeże ulubione zioła

Cebulkę drobno kroimy i dodajemy do sera. By poprawić konsystencję dodajemy jogurtu lub kefiru. Dodajemy zioła, oraz przyprawiamy do smaku. Porcyjki sera ładujemy na wędlinę i zwijamy.
Do roladek pasują chrupkie warzywa. Zawijając dodatkowo roladki w liście kapusty pekińskiej mamy gotowe dietetyczne ruloniki niczym gołąbki lub kebab :)

wtorek, 12 czerwca 2012

Dobrze jest!!!!!!!!!!!!!

MIESIĄC MINĄŁ!!!!!!!!!!

Wczoraj byłam na ważeniu po 4 tygodniach diety. 1,4 kg w dół w tym tygodniu! Jestem bardzo zadowolona, zwłaszcza po ostatnim falstarcie.. w tym tygodniu nie było wesela ani pokus, więc było łatwiej. Według komputerka mam 300 gram tłuszczu do zrzucenia, a 10 kg wody. Nie wiem jak to do końca jest, trudno w takie proporcje uwierzyć, ale ciągnę dalej i dołączam sport. I idąc za ciosem prosto od dietetyczki poszłam na siłownię. 40 minut orbitreca i kolekcja ćwiczeń na brzuszki. Zaistniał nowy cel - mam 38 dni by na tyle zrobić brzuch, by wyjść na plażę bez wstydu! Kwatera zarezerwowana, a motywacja zwiększona!
Bo i po miesiącu jest już zdecydowanie łatwiej. Każdego, kto ma chęć spróbować się odchudzić, zachęcam. Organizm z czasem przywyka do zmian, a nadmiar jedzenia staje się niewygodny i zbędny. Wczoraj wieczorem w nagrodę zrobiliśmy desery dietetyczne, oczywiście je wszystkie po trochu próbując po czasie ustalonym dla posiłków. Fajnie jest zjeść coś słodkiego, lecz brzuch już czuł się inaczej. Nie chodzi o wyrzuty sumienia, ale jakoś tak za dużo tego było, ciężko, choć desery dietetyczne. Przyzwyczaiłam się do porcji i potem tylko wody. Oczywiście chętka jest ukryta i drzemie sobie w człowieku, lecz na tę chwilę czuję się OK, dobrze, szczęśliwa i panuję nad sobą. Widok deserów, pyszności, lodów nie doprowadza mnie do szału. Ja celebruję moje owoce, podwieczorki które wyczekaniem zyskują na wartości.



poniedziałek, 11 czerwca 2012

Pianka ala ptasie mleczko


Ukradziony od Dukanowiczów pomysł na puszysty deser

Pół litra jogurtu
4 jaja
Kilka łyżek mleka w proszku odtłuszczonego
3-4 łyżeczki żelatyny
Słodzik
Wybrany aromat do ciast (waniliowy, śmietankowy, ja użyłam orzecha włoskiego)

Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy na sztywną pianę ze szczyptą soli. Żółtka łączymy z jogurtem, oraz mlekiem w proszku, słodzimy i aromatyzujemy, Żelatynę rozpuszczamy w niewielkiej ilości gorącej wody.
Do jogurtu dodajemy białka i delikatnie mieszamy, sprawdzamy jeszcze raz smak i ewentualnie tuningujemy. Dodajemy żelatynę i szybko ale delikatnie aczkolwiek dokładnie mieszamy. Pianka powinna być gęsta. Rozkładamy do pojemniczków i wstawiamy do lodówki.
Wychodzi prawie litr pianki.

Mniami!

P.S.
Dziękuję specjaliście ds. ptasiego mleczczczczkaaa za asystę i towarzystwo.

Szybki sernik na zimno


Turkusowy deserek. Kolor jedzenia w naturze niespotykany. Je się dziwnie, jak smerfowe lody ;) jedna porcja ok 150 g ma ok 180 kalorii......
W sklepie pod domem zauważyłam kolorowe galaretki o smaku nieokreślonym. Kolory za to kosmiczne: niebieski, amarantowy, bursztynowy itp.. Niestety z cukrem, ale dzieląc na porcje raz na jakiś czas zamiast podwieczorku krzywda się nie stanie :P Ja się dziś nagrodziłam po sukcesie 1,4 w dół!

Galaretka o wybranym smaku..
Serek homogenizowany 0% tłuszczu, np. Maćkowy 250 g

Galaretkę rozpuszczamy w 200 ml gorącej wody i troszkę studzimy, dodajemy serek i mieszamy. Rozlewamy do pojemniczków i wstawiamy do lodówki

W wersji konserwatywnej zamiast galaretki użyć można mocnego naparu z herbaty owocowej ze słodzikiem (ok. 200 ml), do tego 2 łyżeczki żelatyny (dodanej do gorącego naparu) i po przestudzeniu dodajemy serek.
Odmierzając żelatynę należy pamiętać, że docelowa ilość płynu to ok. pół litra i na taką ilość należy użyć żelatyny.

Podobny deser sprawdza się z truskawkami :)

niedziela, 10 czerwca 2012

Przekąski, zamienniki posiłków, w podróży...

Kiedy jesteśmy w podróży, u kosmetyczki, czy w kinie ciężko jest zjeść danie obiadowe, lub kolację, bo akurat jest pora. Widzę już oburzone i zdziwione spojrzenia w teatrze, na widok osoby wciągającej sałatkę z kurczakiem. Ponadto, zdarzają się nam nieprzewidziane sytuacje, więc coś w torebce warto mieć. A jeśli nie owoc, czy sok podwieczorkowy, to co na kolację lub obiad? Dieta NH przewidziała i to. W ofercie są batony zastępujące posiłki, ale niestety są bardzo drogie. Szukałam odpowiedników w przystępnej cenie
Obecnie posiłkuję się przekąskami awaryjnymi:

Batony Allevo
Słodkość.. aż do przesady. Zaspokaja chęć na czekoladę, ma ok 200 kcal. Zawiera błonnik, przez co syci i wystarcza na kilka godzin. Cena ok 8 zł - drogie, ale czasem wystarczy 3/4 batona i człowiek naprawdę jest nasycony na 3 godziny..










Wasa Sandwich

 Kanapeczki w różnych smakach. Chrupiące chlebki z nadzieniem.













Każde opakowanie ma inną kaloryczność. Łącznie od 140-200 kcal. Gdy tęsknimy za chlebem sprawdza się doskonale. Cena przystępna - ok 2-3 zł i przyznam, że wyglądają i smakują jak na obrazku :)


Przekąski to i podwieczorek. Jogurt mrożony..... mmmm ... czasami sobie funduję będąc w centrum handlowym. Zakochałam się w jogurcie mrożonym między innymi tej firmy, bo ma w ofercie błonnik jako posypkę!!!!!!!!!!

Coś wspaniałego! Okazuje się że ma tyle kalorii co zwykły jogurt (może troszkę więcej ma cukru), ale jest wspaniałą alternatywą do podwieczorkowego jogurtu z owocem i błonnikiem.

Na stronie firmy można znaleźć lokalizacje. POLECAM!